Czy wiecie, co to takiego potestas clavium? Oczywiście, wiecie, ale wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jedynie w przybliżeniu, kto bowiem miałby w dzisiejszych czasach ochotę zajmować się dogmatyką katolicką?! Tymczasem istnieją wszelkie podstawy do przypuszczenia, że chyba nie mamy racji, sądząc, że dogmatyka katolicka pozostaje nam tak bardzo obca. Zerwijcie zewnętrzną powłokę z dowolnego Europejczyka, choćby nawet był on pozytywistą albo materialistą, a bardzo szybko dostrzeżecie średniowiecznego katolika, trzymającego się kurczowo niezbywalnego i wyłącznego prawa otwierania wrót królestwa niebieskiego dla siebie i swoich bliźnich. Do prawa tego pretendują na równi i materialiści, i ateiści, i wierne owieczki wielkiego stada podległego namiestnikowi świętego Piotra. ()
Błędem byłoby jednak sądzić, że idea potestas clavium powstała dopiero w naszej erze, że wymyślił ją katolicyzm. Nie wymyślił jej katolicyzm. Już na długo przed powstaniem katolicyzmu ogłosił ją wielki prorok maleńkiego narodu Sokrates. Jeśli wierzyć Platonowi, to właśnie Sokrates jako pierwszy odkrył, że człowiek znajduje się w posiadaniu ogromnej i strasznej władzy, kluczy do królestwa niebieskiego. I już wówczas, w odległych czasach, w których rodziła się ludzka myśl, ogłosił, że klucze owe znajdują się nie w niebie, lecz na ziemi. Że ten, kto chce przekroczyć bramy raju, powinien zatroszczyć się o klucze, póki znajduje się jeszcze na ziemi. Potem, kiedy odejdzie z naszego świata, będzie już za późno.