Poezja Joanny Matlachowskiej-Pali jest dyskretna, operuje ściszonym głosem, zwykle powściągliwa wobec hałasu wychodzi z milczenia, wraca do ciszy. To świat zwyczajnych konieczności, przyziemnych ostateczności dotkliwie nieodzowny, bliski, bo każdy z nas składa się na jego obecność. Na umieranie każdego Jest. Do tej pory autorka godziła przeciwności, dopełniała kontekstów ubywaniem. Oświetlała datę, nie zapominając o mroku za jej liczbą. Opisywała drogi, które podejmowane dla innych stają się naszym przeznaczeniem. Ścieżki, gdzie jedne pragnienia i głody zastępują inne potrzeby i podniety. Tym razem poetka opisuje ulotne wrażenia, migotliwe obrazy, efemeryczne uczucia, rozlatujące się jak niewidzialna mgiełka. Zwiewne krańce, w granicach których zdarza nam się życie. Czym jest tytułowe Bezpowrotne? Nieostrymi konturami widzeń centralnych i peryferyjnych, godzinami zalegającymi z czynszem. To refleksy słów ostrożnie przymierzanych do widoków, smugi światła rozproszone w spojrzeniach. Poezja schyłkowej pełni, nadwątlonej każdą kolejną lekturą. To książka o tym, że wszystko jest nietrwałe, pustka bywa skromna, a minione chwile wciąż zwalniają miejsce dla nowego. Irena Wyczółkowska doczekała się kontynuatorki, która ruszyła dalej jej ścieżką, w koleiny codziennych rutyn, opadających szarymi kurtynami po każdej dobie.
Bartosz Suwiński