Wraz z postępem choroby (stwardnienie zanikowe boczne SLA) zmieniały się techniki pisania tej książki. Na początku pisałem standardowo palce moich rąk uderzały w klawiaturę komputera. Później w klawiaturę uderzała pałeczka do jedzenia chińszczyzny trzymana przeze mnie w zębach. A na koniec, kiedy mogłem ruszać już jedynie głową, była to kropka naklejona na czole i kamerka, która śledziła ruch tej kropki, a potem sprytnie przelewała moje myśli na ekran komputera. Precyzyjnie, wiernie, otwarcie, odważnie, miejscami naturalistycznie autor opisuje to, co się dzieje z nim i wokół niego, z człowiekiem i wokół człowieka chorego na SLA.[] W książce dominuje i uwodzi czytelnika lekki autoironiczny styl, pełen dystans do siebie, paskudnej choroby i świata często nie mniej paskudnego. Są w tym dzienniku, pamiętniku właściwie, fragmenty, które przyprawiają o dreszcze tyle w nich uczuć, pasji, cierpienia, głębi refleksji nad życiem, zdrowiem i chorobą czy człowiekiem. Anna Kot dziennikarka z Poznania